niedziela, 10 maja 2015
Rozdział 7 - Symbolem miłości
Niebezpiecznie! Matko! Verdas cały czas idzie w moją stronę patrząc się bordowe policzki. Patrzę na miejsce na którym powinna siedzieć Lula, właśnie powinna. Ugh, ja ją kiedyś zajebie. Dotarł do mojego stolika i usiadł na miejscu Ludmiły. Popatrzył na mnie z ciekawością. O co mu może chodzić?
- Witaj Violu, dawno się niewidzieliśmy. - spytał chamskim głosem.
- Czego chcesz? - bąknęłam
- Chcę porozmawiać - jego ton głosu zmienił siś z chamskiego na troskliwy. Chwycił moją dłoń która leżała na stoliku.
- Pięć minut. - poprosił widząc moją niezdecydowaną minę.
- Streszczaj się - dlaczego to zrobiłam? Nie mam ochoty na rozmowę a zwłaszcza z nim.
- Kocham cię, zawsze tak było
- Leon, ja ... możemy rozmawiać o czym tylko zechcesz ale nie o tym proszę - popatrzyłam na swoją lewą dłoń a dokładniej na tatuaż który tam się znajdował. Jest to napis 20 karatów by kochać ten tatuaż jest dla mnie symbolem miłości, symbolem mojej miłości.
- Nie mogę cię kochać, nawet gdy wiem że to nie twoja wina - wstałam z wyskokiego krzesła i szybkim krokiem wyszłam z kawiarnii. Życie boli. Naprawdę.
Wycieram oczy przez co zbiera się w nich jeszcze więcej łez. Na poduszkach idealnie odbiły się czarne plamy mojego tuszu do rzęs. Płaczę przez niego. Wiem że go kocham i wiem też że on kocha mnie. Jednak jest coś co nie pozwala mi zrobić tego kluczowego kroku. Mam wrażenie że przeżywam deja'vu. Wzięłam do ręki mojego fioletowego iPhona. Wybrałam numer do Luli. Jeden sygnał, drugi, trzeci i nic. Teraz to jestem wkurwiona. Podeszłam do barku, otworzyłam go i wyjęłam z niego čečką vòdke. Otworzyłam butelkę po czym przechyliłam ją i kilkoma zwinnymi ruchami cała jej zawartość znalazła się w moim żołądku. Zakręciło mi się w głowie. Chwiejąc się znowu podeszłam do drewnianego barku wyjęłam z niego whisky. Pijąc udałam się do łazienki. Odstawiłam butelkę na szafkę. Usiadłam przed lustrem z kosmetyczki wyjęłam potrzebne rzeczy do wykonania makijażu. Kilka machnięć ręką, chwilę później na mojej twarzy pojawił się dość ostry, w ciemnych odcienia make - up. Włożyłam seksowną bieliznę której nigdy w życiu bym nie założyła, jednak coś mnie ciągnie. Na nią założyłam krótką, obcisłą sukienkę i szesnastocentymetrowe, czarne szpilki.
Chwilę później stałam przed wielkim, nocnym klubem BOX . Zilustrowałam swój wyzywający strój. Gotowa. Alkochol przejął nade mną władze. Jestem pijana, czuję to. Ale alkochol jest silniejszy. Weszłam do środka. Śmierdziało tam drinkami, papierosami. Panował tam półmrok. Przeciskałam się między ludzmi tańczącymi na świecący się w kolorze neonowym parkiecie. Wreszcie dostałam się do celu - baru. Zamówiłam dwudziesto procętowego drinka. Zmoczyłam usta w mocnym trunku.
Ocieram się o mężczyznę z którym w tym momencie tańczę. Słysze ostatnie strzępki nuzyki i odrywam się od osobnika płci męskiej tak by spojrzeć mu w twarz. Jedno spojrzenie, tyle wspomnień. To Leon. Nie miałam ochoty by od niego uciekać, wręcz przeciwnie miałam ochotę wbić się w jego tętnącne życiem usta. Niespodziewanie, poczułam ucisk na nadgarstku. Pociągnął mnie w stronę baru by zamówić, już kolejny raz tej nocy drinki.
- Na co masz ochotę? - spytał bękocząc
- Na ciebie - warknęłam. Kocham go. Złapałam za jego białą koszulę. Przyciągnęłam go do siebie po czym gwałtownie wbiłam się mu w usta. Oddał pocałunek. Zaczeliśmy się całować. Nie mogę się opamiętać. Całując się udaliśmy się do łazienki. Leon, posadził mnie na umywalce. Obcałowywał całą moją szyję.
- Wolę na miękkim - stwierdził przestając mnie całować. Zobaczyłam błysk w jego czekoladowych oczach. Uśmiechnął się w moją stronę, złapał mnie za rękę i biegiem pobiegliśmy przed klub. Skierowaliśmy się w stronę jednej z uliczek.
Przytulając się weszliśmy do domu. Zapewne należał do szatyna. Brutalnie się całowaliśmy. Oplotłam moje nogi w pasie Leon'a. Chłopak uniusł mnie lekko i skierował się w stronę jednego z pokoi, droga trwała kilka sekund ale ja w tym czasie zgubiłam już sukienkę i stanik. Leon otworzył dzwi nogą. Rzucił mnie na łóżko przenosząc swoje pocałunki z szyji na dekolt. O tak. Tak mi dobrze, tak mi rób.
****
W waszych rękach ląduje rozdział 7. Mi się on osobiście podoba. Wczoraj nie dodałab bo nie miałam możliwości. Odcieli mi internet. Czekam na wasze opinie.
Next <---- min. 15 kom.
Love,
Ryan
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny! :*
OdpowiedzUsuńBoski :)
OdpowiedzUsuńNAJLEPSZY EVER
OdpowiedzUsuńSuperowy :-)
OdpowiedzUsuńNa pewno wrócę :) zapraszam do mnie! http://jorgemyuniverse.blogspot.com/ piszę opowiadanie o Jorge :)
OdpowiedzUsuń