sobota, 2 maja 2015

Rozdział 6 - Cholera

                                                           ,Sweet revenge boy'

Notki pod rozdziałami są do czytania! Przeczytaj!



      O nie! To własnej osobie León Verdas. Dalej Violka idź, nie zatrzymuj się. Ruszyłam szybkim krokiem przed siebie. Jedyne co usłyszałam to cichy śmiech. Nie stopując swoich kroków odwróciłam głowę by zobaczyć czego ten dureń się śmieje. Wykonałam zaplanowaną czynność, zobaczyłam León'a który oddala się z jakąś blondynką. Poprawka nie jakąś ja wszędzie rozpoznam tą flądrę to Ludmiła. Gdy zobaczyłam ich razem przyśpieszyłam kroki można śmiało powiedzieć że biegnę. Biegnę nie patrząc się przed siebie, po chwili czuję tego skutki. Walnęłam  w czyjąś, zapewne umięśnioną klatę. Podnoszę głowę by ujrzeć człowieka którego zapewne za chwilę zacznę przepraszać. Wykonałam to, moim oczom ukazał się wysoki, dobrze zbudowany, mężczyzna. Jego włosy postawione były na żel. Jaki przystojniak.
- Wybacz, trochę się zagapiłam - powiedziałam, mając nadzieje że nie będzie zły
- Nic się nie stało, jestem Federico - wyciągnął rękę w moją stronę a ja, ją uścinęłam. Przystojniak. Cholera. Znowu gram na pustą lalę.
- Violetta - powiedziałam uśmiechając się debilka przy czym palcem wzkazującym kręciłam loczki z włosów.
- Wiesz, tutaj niedaleko jest kawiarenka. Dasz się wyciągnąć na kawę? - nogi ugieły się pode mną. Czy on zaprosił mnie na kawę? Violka masz szczęście.
- Z wielką chęcią - powiedziałam, po czym on wziął mnie pod ramię i odeszliśmy.

      - No więc, panie Federico ... czym się pan zajmuję? - słodziłam mu
- Pracuję w dużej korporacji. Mam własną firmę i śeć hoteli na całym świecie. Ale pani wygląda na bardzo młodą, czym pani się zajmuję? - facet z korpo, ma kasę, czuje to on będzie mój.
- Owszem, młoda a mianowicie; mam osiemnaście lat obecnie kończę liceum - odpowiedziałam na jego pytane po czym, słodko zamrugałam oczami.
- Czuję że ma panie dość szerokie plany na przyszłość, może przedziemy na Ty?
- Z miłą chęcią - powiedziałam i usłyszałam pipczenie zegarka co oznaczało że wibiła już godzina dziewiętnasta. Pora na mnie, muszę wracać i przygotować strój na pogrzeb który będzie jutro o piętnastej.
- Miło było cię poznać, niestety ja już muszę uciekać, mam nadzieję że kiedyś się jeszcze zobaczymy - podałam mu rękę, wymieniliśmy się numerami i wyszłam z kawiarni myśląc o Fede.

      Biegnę cały czas przyśpieszając. Rozpętała się straszna wichura pada, wieje. Panująca teraz pogoda zagnała mnie do parku. Nie, przecież obiecałam sobie że już nigdy tam nie wrócę. Nie miałam siły iść dalej, dalej pod wiatr. Usiadłam na jednej z pobliskich ławek. Schyliłam głowę by piasek unoszący się w powietrzu nie dostał mi się do oczu.
- Violu? Czy to ty? - usłyszałam ten słodki kojący głos który pomagał mi w trudnych chwilach. To nie może być ona. Podniosłam głowę aby zobaczyć dziewczynę która zniszczyła mi życie.
- Jak śmiesz się do mnie odzywać? Zniszczyłaś mi życie, nie nawidzę cię! 
- Viola ale to nie byłam ja! - jak to nie była ona? Widziałam to na własne oczy! Obściskiwała się z León'em. 
- Widziałam cię! - mówiłam łamiącym się głosem który spowodowany był przez łzy które tłumiły się w moich oczach, nie chciałam ich z tamtąd wypuścić.
- Daj mi wytłumaczyć, to była ... to była moja siostra bliźniaczka. - jej prawa dłoń zanurkowała w torebce. Po chwili wyłoniła się z niej, trzymała w niej poniszczone zdjęcie.
Podała mi je.
- To ona. Ma na imię Milla. Tam wtedy, to była ona. Ja z rodzicami wyjechaliśmy do babci. Zrobiła to bo mnie nienawidzi! - powiedziała cicho szlochając. Nie mogę w to uwierzyć. Ja ją o wszystko oskarżałam podczas gdy była zupełnie niewinna. Jaka ja jestem głupia.
- Ludmiła, przepraszam cię, czy ty ... wybaczysz mi? - podniosła głowę która dotychczas skierowana była ku dołowi, spojrzała na mnie z nadzieją.
- Oczywiście! - wykrzyknęła oo czym się przytuliłyśmy.
- Lu ja już muszę wracać - chciałam wstać ale, zatrzymał mnie głos mojej przyjaciółki.
- Mogę cię odprowadzić. Oczywiście jeśli mogę?
- Lu jasne że chcę, tylko mieszkam w hotelu. Mój ojciec zmarł nie dawno, a ja osobiście mieszkam na Brooklyn'ie. Przyjechałam tu na jego pogrzeb potem tam wracam
- Dobrze się składa, mieszkam kilka dzielnic od ciebie, no ale teraz to nieważne idziemy do hotelu - śmiejąc się poszłyśmy do hotelu.


      Mimo wszystko, kocham cię, zawsze tak będzie ~ Kładę czerwoną różę na grobie mojego ojca. Umarł. Mimo tylu złych rzeczy które mi zrobił, zawsze będzie moim tatą. Ostatni raz spojrzałam na grób, po czym ruszyłam w stronę wyjścia cmentarza. Wyszłam. Śpieszyłam się do hotelu, o siedemnastej umówiłam się z Lu w kawiarni. Pamiętam gdy byłyśmy młodsze chodziłyśmy tam plotkować co czasem trwało kilka godzin. Ale to tylko wspomnienia czyli coś co nigdy nie wróci.
      Zanim się obejrzałam dotarłam do miejsca w którym mieszkam. Weszłam do swojego pokoju aby przebrać się z żałobnych ubrań. Zrobiłam to i po raz kolejny wyszłam z pokoju udając się poza budynek. Niemal natychmiastowo docieram na umówione miejsce. Przy jednym ze stolików zauważam Ludmiłę. Podchodzę do niej po czym witamy się całusem w policzek. Siadam na krześle obok dziewczyny.
      - Viola zobacz, stolik obok, widzisz kto tam siedzi?- odwróciłam głowę na stolik obok. Nie zobaczyłam tam nikogo specjalnego chociaż ... nie siedział tam Federico i jakiś koleś. Miał taką znajomą twarz. Wstał i udał się w stronę baru. Gdy odwrócił się w moją stronę mogłam ujrzeć kim jest. Cholera, cholera cholera. León. To on. Matko! On idzie w naszą stronę! Co robić? Co robić?

                                                                 ****
Hey! Tak więc to rozdział 6. Nie rozpisuje się bo nie mam na to weny chcę abyście przeczytali tą notkę na obrazku po niżej! A teraz Next <---- min. 10 kom. - smutam bo pod tamtym był jeden komentarz ;* ;(

                                 Next <--- min. 10 kom. Jeśli tylu nie będzie nie będzie rozdziału
                                                                Love, Ryan ;*

10 komentarzy:

  1. Cudo :)
    Czekam na next :P
    Pozdrawiam ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski :**
    Będzie trochę Fedeletty ? Fajnie by było ;)
    Pozdrawiam i zyczę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny rozdział!
    Sorka że dawno mnie nie było.
    Robiłam czystkę przeglądarki i z zakładek wyparował mi Twój blog.
    A na domiar złego nie miałam go wtedy zaobserwowanego.
    Ale to się zmieniło!
    Uroczyście jestem obserwatorką owego bloga!
    A teraz do rzeczy.
    Chyba się powtórzę, ale rozdział cudny.
    Vivi poznała Fede.
    Tylko ja cię błagam!
    Nie Fedeletta.
    Nie chodzi o to, że to nie jest para serialowa.
    Chodzi mnie o to, że jakoś ja traktuję ich jak rodzeństwo.
    Może jestem ułomna, ale mi na rodzeństwo bardzo pasują.
    Lu ma bliźniaczkę?!
    WTF!!!!
    To mnie rozwaliło.
    I ta scena w kawiarni.
    Ciekawe po cholerę ten Verdas do nich chce podejść.
    Ale dobra.
    Ja kończę.
    Idę czytać "Skąpca"
    Tak na marginesie.
    Nie polecam.
    Pozdrawiam cieplutko :*
    ElimelGamesPL aka Asia

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo :***
    Pozdrawiam ...
    Ninka#

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski :*
    czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Extra ;)
    Buziaki...

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny, boski, najlepszy, super, Extraa itd.
    Czekam na next :-*

    OdpowiedzUsuń

Theme by Nightingale